Hiszpania – dzień 2

Ze względu na sprawy osobiste, kolejny wpis dopiero dzisiaj. Mam nadzieję, że warto było czekać 🙂
Tradycyjnie link do pełnej galerii oraz mapy znajduje się na dole wpisu.

Drugi dzień pobytu w Hiszpanii rozpocząłem pobudką o godzinie 6:00. Przyznam, że noce na przełęczach górskich nie należą do najprzyjemniejszych, ze względu na duże wahania temperatury. Kładąc się było prawie 30 stopni, gdy się obudziłem, raptem 12.

Po szybkim śniadanku przeszedłem się jeszcze pod okolicy, zobaczyć zamek. Jak się po chwili okazało, nazywanie tego zamkiem, to trochę przerost formy nad treścią.
20160718_073234
Nie ma jednak na co narzekać. Niedługo potem, śmigałem już dalej. Zjechałem na główną drogę, którą mogę nazwać najładniejszym fragmentem trasy,który pokonałem przez te 3 dni. Ponad 100km drogi umieszczonej pomiędzy górami, kilkanaście tuneli ( filmik pojawi się w momencie, gdy uzgodniona zostanie kwestia współpracy z Youtube ). Pokonanie tej trasy zajęło mi naprawdę dużo czasu, głównie ze względu na to, że co chwilę zatrzymywałem się, by zrobić zdjęcie. Ale dla takich widoków, żal byłoby się nie zatrzymać

20160718_100609

20160718_103433

Z blisko 2h opóźnieniem względem wstępnego planu dojechałem do miasta Vielha. Stwierdziłem, że zwiedzę je później, a na razie ruszę na granicę z Francją. Droga minęła bez przeszkód, kilkanaście minut później postawiłem auto na poboczu i ruszyłem piesze ostatnie metry do granicy. Strasznie się zawiodłem. Spodziewałem się jakichś tablic, znaków… A jedyne co tam znalazłem to słupek. Kamienny, goły słupek 😉
No cóż…
20160718_120325
Przeszedłem kilkadziesiąt metrów za niego, żeby być pewnym, że jestem we Francji i zacząłem wracać. Nagle usłyszałem wołanie. To dwoje starszych ludzi krzyczało coś do mnie po angielsku. Myślę sobie, na pewno Francuzi, bo u Hiszpanów znajomość angielskiego jest dość przeciętna i rzadka. Miałem rację. Chwilę posiedziałem z tymi miłymi ludźmi. Dostałem znakomite ciasto i wino, ale niestety tego drugiego musiałem odmówić 🙁 Pożegnałem się, obiecałem że ich odwiedzę ( Bagneres-De-Luchon nadchodzę! ) i ruszyłem dalej.

Zjechałem do Vielhy, zrobiłem zakupy ( przy okazji potwierdziło się moje twierdzenie odnoście znajomości języka angielskiego. „Rozmawiałem z czterema osobami. Dość młodymi. Jedyne co usłyszałem od nich to ‚Inglesi, Inglesi” i to była właściwie cała rozmowa. Reklamówki spod kasy wyciągałem sobie sam, bo kasjerka nie była w stanie zrozumieć o co mi chodzi ). Samego miasta nie zwiedzałem zbyt długo, bo było po prostu za gorąco. W sumie, w Hiszpani pomiędzy godz. 12 a 16 po mieście kręcą się głównie turyści. Mieszkańcy siedzą w tym czasie w domach, a większość sklepów czy urzędów jest w tym momencie zamknieta, otwiera się je za to na parę godzin wieczorem.
Z Vielhy ruszyłem w stronę Baqueira, trasą którą parę dni temu jechał wyścig kolarski Tour de France. Droga równie piękna jak ta wczesniejsza do Vielhy. Kluczowym punktem drogi jest przełęcz Port de la Bonaiqua znajdująca się na wysokości 2072m.n.p.m. Jest to jedno z najbardziej znanych miejsc w Hiszpanii do uprawiania narciarstwa. W miejscu tym zrobiłem sobie krótką pieszą wycieczkę ( no dobra, 2h to może nie aż tak krótko ) wspinając się na blisko 2320m.n.p.m
20160718_155450

Mógłbym tam mieszkać. Jedyne co przeszkadzało, to walające się wszędzie końskie odchody, gdyż po przełęczy biegały sobie luzem konie. Miejscami ciężko było przejść, żeby nie zaliczyć niespodzianki.

Niestety co dobre szybko się kończy i trzeba było ruszać dalej. Wiedziałem już, że nie zrobię całego planu, który miałem dzisiaj wykonać i w tym momencie podjąłem złą decyzję. Stwierdziłem, że jadę do Espot. Miejsce to miało okazać się najładniejszym fragmentem całej wycieczki, ale niestety był to niewypał. Samo miasteczko owszem, ładnie położone, ciekawie wyglądające. Niestety, żeby dojść do jakiegoś ciekawego miejsca trzeba było iść przynajmniej 2-3h, a jako że była już 19 to nie mogłem sobie na to pozwolić. Wybrałem najkrótszy szlak, mający zabrać mnie nad jeziorko położony w dolince pomiędzy szczytami. Po blisko godzinie bardzo stromego podejścia owszem, trafiłem nad jeziorko. Szkoda tylko, że sztuczne i położone w środku lasu. Nic już nie będę mówił na ten temat 🙂 Nieco zły zszedłem do auta i ruszyłem dalej w poszukiwaniu miejsca na nocleg. Ostatecznie znalazłem je na kolejnej górskiej przełęczy, grubo po zachodzie słońca. Tym razem spać miałem na wysokości 1500m.n.p.m.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Rozłożyłem obóz, jem, ale coś mi nie pasuje. Wsłuchuje się w tło. Dzwoni dzwonek. Myślę sobie jakaś owca się pewnie urwała. Pół godziny później też dzwonił. Godzinę później również. Trochę w strachu ale poszedłem spać. Do teraz nie wiem co to było. O 3 w nocy i rano nic się nie zmieniało. Zmyłem się stamtąd od razu po przebudzeniu 😀

PEŁNA GALERIA ZDJĘĆ
MAPA